Chyba nie ma ludzi, którzy chcieliby pozostać samotni w Święta Bożego Narodzenia. Nawet jeśli spotkanie z rodziną wymaga dalekich podróży, wyjątkowo chętnie decydujemy się na wyprawę w czasie niebyt ciepłych, grudniowych dni. Mimo to, można wskazać takie aspekty Świąt, które przyprawiają o ból głowy – rozgardiasz, tłum, permanentne pokrzykiwania dzieci, niewygodne pytania niektórych członków rodziny, zamęt. Czy da się uniknąć kłopotów? Co zrobić, by rodzinny zjazd nie stał się udręką? Swoją historię świąteczną opowiada Amy Goyer z AARP.
Kiedy moja rodzina zbiera się na Święta, zawsze jest ogromny chaos. Przedstawiciele trzech pokoleń w jednym miejscu – różne oczekiwania, inny poziom energii, odmienne zainteresowania, apetyty, przyzwyczajenia, nawet możliwości fizyczne.
Staramy się gromadzić w domu dziadka i babci i spędzić ze sobą co roku około tygodnia. Dwanaście osób, czasem więcej – w zależności od tego, czy niektórzy członkowie/członkinie rodziny mają nowych partnerów, czy też w danym momencie pozostają singlami – stanowi tłum w niewielkim domu. Ale, jak mówią, „im więcej osób się bawi, tym lepsza jest zabawa”. Gramy w różne gry do późnej nocy, wspólnie chodzimy do kościoła, restauracji, teatru. Sytuacja różni się jednak od tej lansowanej w licznych przedświątecznych reklamach, ponieważ wielu z nas uważa, że moglibyśmy jeszcze efektywniej spędzać czas, pojawia się rozczarowanie, brak zrozumienia, gniew i zranione uczucia.
Nie zrozumcie mnie źle. Naprawdę się kochamy, a bycie osobno podczas Świąt to dla nas tortura. CIA mogłoby wydobyć od nas każdy sekret, gdyby zagroziło, że rozdzieli nas na czas Bożego Narodzenia. Mamy świra na tym punkcie, to nasze ulubione chwile. Ale – by być szczerą – muszę przyznać, że coroczne spotkania rodzinne bywają wyczerpujące, warto więc postarać się, by nikt nie wrócił z „poświątecznym syndromem”, tzn. zestresowany i zmęczony.
Przez lata udało nam się wypracować pewne rutynowe sposoby spędzania Świąt, tradycje, od których trudno odstąpić i które pomagają wszystko ułożyć, zapobiec bałaganowi. Np. dorośli na zmianę są odpowiedzialni za przygotowanie obiadów. A jednak, i tak pojawiały się konflikty. Wykorzystałam więc doświadczenie zebrane jako trener terapii muzycznych, postanowiłam zorganizować swoją rodzinę. To był ambitny cel, ale wart wysiłku. Co zrobiłam? Najpierw przyniosłam dwie duże tablice z kartkami do przerzucania i przymocowałam je do ściany. Jedna z nich stanowiła miejsce dla zapisywania efektów burzy mózgów, na drugiej narysowałam kolumny odpowiadające wspólnie spędzonym dniom.
Następnie zwołałam rodzinną konferencję. Wiedzieli, że ja podchodzę do tego poważnie (tu wskazówka: zebranie rodzinne będzie przebiegało sprawniej, jeśli w czasie trwania „obrad” nie będzie dostępu do gier video, książek i jeśli zostaną przygotowane przekąski dla przedstawicieli różnych pokoleń. Gdy obiecasz, że ich nakarmisz, przyjdą.). Początkowo trudno było wszystkich zdyscyplinować i stałam się zbyt „formalna”, ale kiedy jedno „posiedzenie” się udało, nowa tradycja była kontynuowana. Każdy członek rodziny mógł dodać swój głos do dyskusji i skomentować nasze plany, przedstawić własną propozycję i ocenić plany innych.
Takie zebranie pozwoliło w demokratyczny sposób określić priorytety, które nota bene obejmują różnorodne aktywności, od wspólnych wieczornych spacerów, pieszych wycieczek, słuchania opowieści dziadka, obiadu w ulubionej restauracji, po granie w gry video, oglądanie rodzinnych zdjęć i filmów oraz pieczenie ciasteczek. Oczywiście zawsze znajdzie się mądrala, który zaproponuje: „udekorowanie włosów dziadka spinkami”, na szczęście tego rodzaju projekty zwykle nie znajdują poparcia...
Skłamałabym, gdybym zapewniała, że teraz wszystko układa się bez komplikacji, nawet jeśli znaczna większość głosowała za wyjściem do określonej restauracji, zawsze znajdą się jednostki, które akurat mają ochotę na inną kuchnię. Jednakże, wspólne planowanie uświadamia wszystkim, co jest dla nas najważniejsze i organizuje nasz pobyt.
Generalnie, pomysł się sprawdza, każdy lubi mieć głos w dyskusji i udział w podejmowaniu decyzji. Demokracja bezpośrednia zdaje egzamin. Jeśli dziadek obudzi się ze spinkami we włosach, będzie wiedział, że stanowiło to priorytet naszego kolektywu...
Pozostaje życzyć wesołych Świąt i przypomnieć o przygotowaniu tablic do przerzucania kartek...