10-01-2012
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
Śmierć bliskiej osoby to ogromna trauma. Nie jest krótkotrwałym dramatem, ale wpływa na wiele aspektów całego dalszego życia, w tym zdrowie fizyczne. Uczeni odkryli, że żałoba znacznie zwiększa ryzyko zawału serca.
Za pomocą kwestionariusza Social Readjustment Rating Scale określa się poziom nasilenia stresu. Określonym zdarzeniom przypisano daną ilość punktów, a ich zsumowanie umożliwia określenie ryzyka wystąpienia poważnej choroby wywołanej natężeniem stresu. Wśród najczęstszych dolegliwości związanych z doświadczaniem nadmiernego stresu są m. in.: choroby psychiczne, zaburzenia wydolności organizmu, zawał serca. Już 50-199 jednostek stresu oznacza 37% ryzyko wystąpienia poważnej choroby. Śmierć współmałżonka plasuje się najwyżej na opisywanej skali - powoduje stres o wartości 100 punktów.
Jak odkryli uczeni, u osób, które straciły bliską osobę, ryzyko zawału serca zwiększa się o 21 razy w ciągu 24 godzin od tej śmierci. W przeciągu tygodnia od śmierci kogoś bliskiego, doświadczający takiej sytuacji człowiek jest osiem razy bardziej narażony na zawał niż normalnie. Ryzyko to powoli zmniejsza się z czasem, ale pozostaje podwyższone przez pierwszy miesiąc żałoby.
- Niektórzy opisywana korelację wyjaśniliby mówiąc, że złamane serce związane z żalem po starcie bliskiej osoby prowadzi do zmian fizjologicznych - mówi dr Murray Mittleman, autor badań.
W badaniach, których wyniki opublikowano na łamach magazynu "Circulation", wzięło udział 2 tysiące osób, które doświadczyły zawału serca. Naukowcy pytali pacjentów o sytuacje potencjalnie wyzwalające zawały, w tym o utratę kogoś bliskiego w określonym czasie przed nastąpieniem ataku i znaleźli solidne dowody na to, że żałoba może stanowić poważne zagrożenie dla zdrowia.
- Żałoba i smutek są związane z intensywnym uczuciem lęku i gniewu, a te okazały się być związane ze zwiększeniem częstości akcji serca i podwyższeniem ciśnienia krwi, to zaś podnosi ryzyko powstania zakrzepów, które mogą prowadzić do zawału serca - wyjaśniła Elżbieta Mostofsky, współautorka badań.