Strona głównaRodzinaSyndrom pustego gniazda czyli jak odnaleźć się w opustoszałym domu

Syndrom pustego gniazda czyli jak odnaleźć się w opustoszałym domu

Puste gniazdo - nieunikniony los matek, najpierw radosny i schludny dom, potem opuszczony: o fenomenie znanym każdemu pokoleniu kobiet pisze Judith Holder, autorka „Grumpy Old Women”.
Syndrom pustego gniazda czyli jak odnaleźć się w opustoszałym domu [© ficherafoto - Fotolia.com] Bycie mamą to najgorsza praca na świecie, najpierw dzieci rujnują figurę, doprowadzają do wściekłości przez około 18 lat, aby następnie, najspokojniej w świecie, wyjechać na studia. Nagle masz pięćdziesiąt lat, jesteś „zwolniona”, twoje gniazdo opustoszało, pokoje są wyjątkowo czyste i masz więcej czasu, niż kiedykolwiek wcześniej.

Historia lubi się powtarzać, kiedyś ja miałam przyjemność studiować, niedawno nasze najstarsze dziecko wyjechało, aby się kształcić i spróbować samodzielności. Oczywiście, córka nie była świadoma mojego smutku, podobnie jak ja szlochu swojej matki, kiedy miałam opuścić rodzinny dom. Kiedy widziałam jej smutną minę, pomyślałam - co z nią nie tak? powinna wziąć się w garść. Dziś wiem, że w istocie nie umiemy docenić swoich mam, dopóki same się nimi nie staniemy.

Zaczęłam robić rzeczy, co do których niegdyś przysięgałam, że nigdy się ich nie podejmę. Z przykrością obserwowałam swoją mamę, która odkurzała w sobotę rano i zastanawiałam się czy naprawdę nie ma nic lepszego do zrobienia. A dziś, zgadnijcie... kupiłam sobie płyn do czyszczenia dywanów i w sobotę o poranku, zanim ktokolwiek z domowników się obudzi, szwendam się po pokojach sprzątając tak, jak niegdyś moja mama.

Teraz doceniam jej wysiłki bardziej, niż kiedykolwiek. Uświadomiłam sobie, że zwykle miała rację, gdy uważała, że powinnam założyć płaszcz i gdy twierdziła, że wyglądam wulgarnie w czerwonych, lakierowanych butach na platformie oraz kiedy mówiła, że nie ma niczego podobnego do matczynej miłości.

Oj nie jest łatwo, gdy nastoletnia córka przechodzi czas burzy hormonów, podczas gdy jej mama musi radzić sobie z menopauzą. Mieszkanie pod jednym dachem jest wówczas prawdziwym wyzwaniem.

Istnieją zatem dobre strony „pustego gniazda”, obok tych opisanych w powyższym akapicie, warto wymienić np. fakt, że nie musisz już stanowić nieskazitelnego przykładu. Można biegać po domu nago, częściej chodzić na jogę, głośnie śpiewać od rana, zapisać się do jakiejś, niekoniecznie poważnej organizacji. Słowem, możesz robić wszystko, co zapewne czyniła twoja mama...

Joanna Papiernik / Senior.pl

Zgłoś błąd lub uwagę do artykułu

Zobacz także

 

 

 

Skomentuj artykuł:

Komentarze mogą dodawać wyłącznie osoby zalogowane.
Jesteś niezalogowany: zaloguj się / zarejestruj się




Komentarze

  • 11:45:31, 30-11-2008 senior A.P.

    Wszyscy wszystko musza przejsc,takze i zostac sama/sam w pustym gdniezdzie !
    Biada dla tych matek,ktore uwazaja,ze dzieci to ich wylaczna wlasnosc - jezeli ktos tak uwaza niech liczy na najgorsze co moze go spotkac od wlasnych dzieci.
    W jednym z tematow dawalem przyklad z zycia ptakow,przypomne go i dzisiaj.
    Mama pisklat ptasich jest bardzo opiekuncza i karmi swe male stosunkowo jak na zycie ptakow bardzo dlugo. Te male dzioby otwierane na kazdy przylot matki do gniazda z coraz to nowym zebranym pokarmem,piszcza nie mogac doczekac sie strawy zycia potrzebnej do osiagniecia doroslej tezyzny.
    A co dzieje sie potem ? Ptaki wylatuja z gniazda i juz do niego nie wracaja.
    Czy stare ptaki lepia gniazda dla swych doroslych nastepcow ,zamieszkuja z nimi ? NIE !
    To juz dorosly opierzony i umiejacy fruwac ptak to gniazdo dla siebie musi ulepic/zrobic sam !

    Na jednym przyjeciu powiadala nam kiedys znajoma madra i dobra Amerykanka zydowskiego pochodzenia jak wielka my Polacy wyrzadzamy swym dzieciom krzywde, wyposazajc ich we wszystko az po samochod i dom,myslac,ze takim postepowaniem czynimy dobrze i okazujemy tym dowody swej milosci do dzieci.
    Jeszcze gorzej gdy nianczymy im juz jako babcie i dziadziowie ich dzieci a nasze wnuki.
    Ta polska mentalnosc potem bardzo mocno msci sie na naszej starczej egzystencji.
    Jezeli ktos jeszcze tego nie doswiadczyl byc moze przekona sie sam na wlasnej skorze.
    Chcac nauczyc sie plywac trzeba najpierw w wodzie sie zanurzyc ,czesto poczuc jej smak.

    Artykul powyzszy daje nam obraz co w nas zostaje po opuszczeniu domu,kiedy dorosla corka/syn rozumieja z pouczen rodzicow,nie daje wskazowek co czynic aby obie strony (rodzice i dzieci ) przezywaly to tak jak dzieje sie w innych narodowych rodzinach.
    Czasem trzeba przyslowiowo zagryzc zeby i powiedziec : "Coz moge ci dac ,wez wor i kij , organizuj sobie sam zycie - to twoje zycie,moja rola sie skonczyla !"
    Zobaczycie,ze bedziecie mieli wtedy wieksza wdziecznosc od wlasnych dzieci i satysfakce,ze osiagnely nawet wiecej niz wy i milosc miedzy Wami bedzie kwitla do konca zycia, w przeciwienstwie do tych rodzicow co daly dzieciom wszystko z wyjatkiem samodzielnosci i zaszczepienia milosci do drugiego czlowieka.
    ... zobacz więcej
  • 11:18:09, 02-12-2008 Niebieskooka56

    Senoir A.P.,całkowicie się z Tobą zgadzam!Nic dodać,nic ująć!Ale to takie trudne!
  • 22:32:46, 02-12-2008 Jadzia P.

    I ja się z Tobą seniorze całkowicie zgadzam....
    Gorzej z realizacją......cóż, jestem typową Polką...
    A już o worku i kiju ....to nawet pomyśleć bym nie potrafiła.
    Mnie pomagała moja mama, ja jak mogę i potrafię tak pomagam swoim dzieciom....i tak to już jest w naszej polskiej rodzinie
  • 23:17:42, 02-12-2008 Basia.

    Zapewniłam synowi warunki do nauki, to co posiada w chwili obecnej zawdzięcza tylko sobie. Po mojej śmierci dostanie to co zostawię na tym świecie /nie żartuję/, jestem matką jedynaka i nie chciałam wychować egoisty, nieudacznika, maminsynka. Każdy musi przeżyć sam swoje życie, kiedy mieszkaliśmy razem i syn był na moim utrzymaniu musiał stosować się do reguł jakie panowały w naszym domu. Kiedy moje dziecko skończyło studia i się usamodzielniło przestałam sprawowac nad nim kuratelę z czego się bardzo cieszę. Nie odczuwam syndromu opuszczonego gniazda wręcz przeciwnie, jestem szczęśliwa że mogę żyć swoim życiem i niczego nie muszę. Ze swoimi dziećmi /synem i synową/ mam dobre relacje, nie uszczęśliwiam ich niespodziewanymi wizytami, nie udzielam rad kiedy nie jestem o nie proszona /to obowiązuje obie strony/. Nie wtrącam się do wychowania moich wnuczek bo od wychowywania dzieci są rodzice, nie wyręczam ich w obowiązkach rodzicielskich bo dzieci ma się na swój rachunek. Swojego syna wychowywałam sama, nie podrzucałam go żadnej babci, uważałam że to moim obowiązkiem jest wychowanie i dziecka i opieka nad nim. Nie lubię kiedy rodzice mówią, że poświęcili się dla dziecka otoż nie poświęcili się ani trochę tylko wywiązywali się ze swojego obowiązku, dzieci się na świat nie proszą. W razie potrzeby możemy nawzajem na siebie liczyć /sprawdzone/.
    ... zobacz więcej
  • 00:13:20, 03-12-2008 Malgorzata 50

    Mam tak samo jak Basia .Ja swoje lekcje już odrobiłam .Teraz jest moj czas .Dzieci są samodzielne radzą sobie .Mają swoje problemy czasem się nimi ze mna dzielą czasem nie .ja słucham ale staram się nie doradzać ,nie wpływać na ich decyzje nie oburzać się i nie denerwować bo to ich życie ja mam swoje ale wiem jedno ,że w razie potrzeby możemy nawzajem na siebie liczyć .I rowniez tak jak Basia sadze ,że wychowanie dzieci to obowiązek rodziców ,a więc wnuki nasze są obowiązkiem swoich rodziców czyli naszych dzieci.
    ... zobacz więcej
  • 14:20:02, 04-12-2008 iksigrek

    Mam syna i córkę. Już po dwudziestce. Jedno i drugie poza domem. Studiują. Interesujemy się jak najbardziej tym co robią, jakie maja potrzeby, ale staramy się, aby samodzielnie podejmowali swoje decyzje i ponosili pełne tego konsekwencje. I te dobre i te złe. Też sami wychowywaliśmy swoje dzieci, bez żadnych babć, niań czy jakichkolwiek pomocy. Niczego nie robimy i nie robilismy z obowiązku, lecz z prostego układu. Rodzice-dzieci. Już kilka lat temu, zabezpieczyliśmy ich w ten sposób, że syn i córka, mają działki, które sa lepsze od bankowych lokat. Jak będą chcieli, to postawia domy, albo zrobią z tym co będą uważali za stosowne. Muszą sami zorganizować sobie życie, lecz układ polegania na sobie w sytuacjach podbramkowych istnieje nadal. Być może kiedyś się to zmieni. Obecnie jesteśmy sami w domu, a nawet często w pojedynkę, bo mamy inne zawody i nadal wykonujemy swoje profesje. Tęsknię za dzieciakami, ale wolę tęsknić i mieć świadomość że potrafią samodzielnie funkcjonować, niż opiekować się nimi w nieskończoność.
    Gdyby coś nam się stało, to mają sprzedać nasz dom i się podzielić. ale jak to będzie, to wszystko czas i życie pokaże, bo życie, to ciąg niespodzianek tych dobrych i tych złych.
    ... zobacz więcej
  • 18:30:30, 02-03-2009 max-24

    witam. pisze prace na temat małżęństw, które odchowały już dzieci i znajdują się w fazie zwanej pustrym gniazdem.Wiem, że wiele osób tutaj byawjących ma duzo cennych informacji na temat tej fazy zycia.Chetnych do podzielenia sie wiedzą zapraszam do rozmowy.Chciałbym uzyskać informacje na temat rodzicielstwa i relacji małżęńskich w tej fazie zycia.zostawiam swój mail:max242@op.pl. prosze piszcie, a pomożecie w badaniach socjologicznych.pozdrawiam
  • 14:47:24, 28-07-2009 Markbiz

    Zapraszam do nowego wątku może on was zainteresuje
    http://www.klub.senior.pl/milosc-prz...tml#post423302

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Senior.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Komentarze niezgodne z prawem i Regulaminem serwisu będą usuwane.

Artykuły promowane

Najnowsze w dziale

Polecane na Facebooku

Najnowsze na forum

Warto zobaczyć

  • Uniwersytety Trzeciego Wieku
  • Aktywni 50+
  • Kobiety.net.pl
  • EWST.pl
  • Oferty pracy